Co to właściwie jest słowo? Jest to, powtarzając za Wikipedią, elementarna część mowy. Jego pisemnym odpowiednikiem jest wyraz. Słowo będzie więc ciągiem następujących po sobie dźwięków, wyraz zaś, ciągiem znaków. Definicje te są proste i zrozumiałe. W języku potocznym znamy bardzo wiele znaczeń związanych ze słowem. Słowo może być brzydkie, ale też i ładne. Słowo może być grube, ciężkie, o dużym znaczeniu… itd., itp. Słowo może też „wróblem wylecieć, a wołem wrócić”. Wszystko to powinno uczynić nas czujnymi, abyśmy zwracali uwagę na to co mówimy i piszemy, aby „odpowiednie dać rzeczy słowo”, a nie mówić mniej lub bardziej oczywistych bzdur. Początek moich dywagacji można by oczywiście przypisać frustracji wywołanej naszą codziennością, ale akurat w tym przypadku tak nie jest. Do zwrócenia uwagi na wagę słów przymusiła mnie jak najbardziej zawodowo bezwykopowa sytuacja. Jak to zwykle, po południu odezwał się w telefonie miły głos dobrego znajomego. Po kilku niezobowiązujących, pełnych kurtuazji zdaniach wyłuszczył powód swojego ze mną kontaktu. A mianowicie zapytał, czy znana jest mi „próżniowa technologia przesączania rękawów renowacyjnych”. Pytanie na pierwszy rzut oka banalne, proszące się wręcz o oczywistą i błyskawiczną odpowiedź: takiej technologii nie znam. Ale życie nie może być aż tak proste. Zacząłem analizować. Jako niegdysiejszy uczestnik Olimpiady Fizycznej dla szkół średnich (wieki temu), wiem, że próżnia jest zjawiskiem czysto teoretycznym, praktycznie w przyrodzie niewystępującym. W praktyce możemy mówić jedynie o mniejszym lub większym podciśnieniu. I tu zobaczyłem rozwiązanie problemu. Przesączanie rękawów przy użyciu podciśnienia, jest technologią powszechnie znaną, absolutnie obowiązującą. Pytanie, dlaczego ów znajomy mówił o „technologii próżniowej”? Okazało się, że taki zapis znalazł się w jakiejś specyfikacji przetargowej. Prawdopodobnie przez przypadek ktoś użył nie do końca precyzyjnego określenia. A może nie przez przypadek? A może jest jakaś firma, która w opisie swoich umiejętności używa właśnie określenia „technologia próżniowa”? Nie powinno mieć to specjalnego znaczenia przy ocenie oferentów, ale może będzie miało? Przypomina mi się historia sprzed kilkunastu już lat, gdy jedna z wiodących wówczas firm renowacyjnych broniła, jak Sowiński okopów Woli, teorii, że ich filcowe rękawy renowacyjne przesączane żywicą zamieniają się po utwardzeniu w cudowny sposób w tworzywo termoplastyczne. A termoplastyczny to zupełnie inne słowo niż duroplastyczny.
Przeglądając ostatnio posty w mediach społecznościowych znalazłem ciekawy opis znanej mi dość dobrze technologii napraw studni. Autor postu twierdził, że proces renowacji przebiega „całkowicie automatycznie”. Wiedziony ciekawością sprawdziłem jak rozumie słowo „automatyczny” Słownik języka polskiego PWN. Cytuję: 1. «działający samoczynnie, za pomocą odpowiedniego urządzenia», 2. «wykonywany lub regulowany za pomocą automatu», 3. «wykonywany lub powstający bez udziału świadomości i woli», 4. «będący nieuchronnym następstwem lub naturalną konsekwencją czegoś». Rozumiem więc, że po przywiezieniu odpowiedniego urządzenia w pobliże studni i wydanie automatowi odpowiednich rozkazów ze spokojem możemy przyglądać się, jak studnia poddaje się renowacji. Gratulacje. To chyba kwalifikuje się do nagrody Nobla. A może za chwilę w jakiejś specyfikacji przetargowej pojawi się zapis, że studnie mają być naprawione technologią „całkowicie automatyczną”? Aby nie nabawić się bólu głowy od nadmiaru lingwistycznych problemów, popatrzmy, co nas czeka w nadchodzącej, najbliższej rzeczywistości. A czekają nas rzeczy bardzo ciekawe. Jednym z ważniejszych problemów będzie kwestia możliwości renegocjacji cen na dostawy towarów i usług. Bo, pomimo tego, że nasza gospodarka jest jak rozpędzony pociąg i cały świat nam zazdrości sukcesów, to niestety galopada cen na surowce i energię jest przerażająca. Do tego dochodzi mocny spadek wartości naszej solidnej złotówki. Jak poradzimy sobie z rentownością kontraktów zawartych dawno temu, gdy o kryzysie nikt jeszcze nie chciał słyszeć? Dla wielu firm będzie to walka o przetrwanie. Pytanie, jak w tej sytuacji zachowają się firmy państwowe i komunalne, będące zleceniodawcami?
Kolejna niewiadoma to Fundusze Europejskie. Czy będą kolejne transze stymulujące rozwój i utrzymanie infrastruktury? Czy budowany przez lata potencjał wykonawczy firm bezwykopowych będzie miał szansę na wykorzystanie swoich możliwości? Czy może pojawią się inne fundusze? Czy po prostu inne źródła finansowania? Pytań jest wiele, a leasingi i kredyty trzeba spłacać. Na pewno warto myśleć o ekspansji na rynki zagraniczne, ale tu też czai się wiele niebezpieczeństw i niewiadomych. A nasza bezprzykładna nonszalancja w starciu z groźnym przecież nadal wirusem nie pomoże w zdobywaniu zleceń i rynków zbytu w innych krajach.
Dosyć strachów. Teraz trochę wieści z pola walki z Bardzo Ważnymi Urzędami. W jednej z zaprzyjaźnionych firm dział administracji świętował niedawno pierwszą rocznicę oczekiwania na wydanie decyzji dotyczącej gospodarowania wodą i ściekami. Pomimo tego, że chodzi jedynie o wznowienie decyzji, jest ona bezustannie odkładana ze względu na „znaczne skomplikowanie sprawy”. Postanowiłem sobie ten zwrot zapamiętać, jest mi on równie bliski, jak dobrze znane „sprostowanie z urzędu oczywistej pomyłki”. Oczywiście działa tylko wtedy, gdy pomylił się Urząd. Jak widać, słowa mogą mieć różną wagę i znaczenie, w zależności od tego, kto i do kogo je kieruje.
A na horyzoncie kolejne święta, które nawet jeżeli będą białe i mroźne, to i tak nie zmieni to naszego optymizmu, a nadzieja w sercach rosła będzie jak młode zboże, czyli zielonym do góry./ poniżej artykuł do pobrania w pdf