Gdy dziewięć lat temu (tak, tak, czas na grzybach szybko leci, jak mawiał bohater pewnego skeczu kabaretu Dudek) mój ukochany Redaktor naczelny zaproponował (czytaj: wywarł presję, zmusił) przejęcie pałeczki w pisaniu felietonów o bolączkach branży, wydawało mi się, że będę czymś w rodzaju skrzyżowania Sherlocka Holmesa z porucznikiem Borewiczem i Oriana Fallaci. Że będę tropił i piętnował nieprawidłowości w naszej branży, a w wyniku mojej działalności źli ludzie i złe przepisy ulegną poprawie. Życie jak zwykle dokonało bezwzględnej i czasami trochę bolesnej weryfikacji moich wyidealizowanych wyobrażeń. Gdy spoglądam za siebie, na tę całkiem już sporą stertę zapisanego papieru, to dochodzę do wniosku, że w zasadzie pisze cały czas o tym samym, a życie ani o kawałeczek nie stało się lepsze. Ale i serce, i rozum mówią mi, że jednak czasami ktoś mnie czyta, i ta kropla drążąca skałę spowoduje, że chociaż niektórzy decydenci zastanowią się trochę, podejmując decyzje, które wpływają na życie innych obywateli…. poniżej pełny artykuł do pobrania
Felieton – Uwaga na żaby!
28.07.2021